Veni, vidi, vici. Przybiliśmy, zobaczyliśmy, przejechaliśmy! Biuro turystyki motocyklowej ADVPoland podbiło kolejny kraj – tym razem urokliwą Nową Zelandię, wydłużając do granic możliwości sezon motocyklowy. Od lat specjalizujemy się w organizacji motocyklowych wypraw w egzotyczne zakątki globu. Byliśmy m.in. w gorącym Maroku, na mroźnej Syberii, w orientalnej Tajlandii i wielu innych pięknych miejscach, które odwiedzamy niemal przez cały rok. Podczas gdy inni jesienią chowają motocykle głęboko w garażu, my ruszamy w świat i zdobywamy nowe, ekscytujące cele na trasie.

Teraz przyszedł czas na zachwycającą zielenią i imponującą lodowcami Nową Zelandię. W pierwszym dniach nowozelandzkiego lata, przejechaliśmy wzdłuż i wszerz kraj, w którym kręcono „Władcę Pierścieni” i „Hobbita”.

To była równie fantastyczna przygoda jak dzieła Tolkiena! Przed nami ciągnące się po horyzont czarujące krajobrazy – ośnieżone szczyty lodowców wtopione w bezkresny błękit nieba, schodzące do krystalicznie czystych jezior. Pod nami: idealna asfaltowa trasa i kręte szlaki. Przyjemnie ciepło, ale nie upalnie. Słowem: perfekcyjne warunki do jazdy i kolekcjonowania nowych wrażeń, zamiast zamulania w deszczową aurę w kraju. Na starcie wyprawy stawiła się większa grupa, bo złożona z 16 motocykli i 20 osób. Do dyspozycji uczestników oddaliśmy najnowsze modele motocykli BMW R1200GS, K1600GTL oraz R1200RT. Jedna z uczestniczek podróżowała też specjalnie przygotowaną obniżoną wersją F700GS. Krótko mówiąc: iście królewski sprzęt do odegrania na motocyklach „Powrotu Króla” w nowozelandzkiej scenerii!

Podczas jazdy zadbaliśmy o odpowiednią różnorodność, aby uczestnicy wyprawy zobaczyli jak najwięcej ciekawych miejsc i doświadczyli jak najwięcej pozytywnych wrażeń. Nasza trasa wiodła przez parne, ale niesamowite lasy deszczowe, krainę Maorysów, rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii. Nie mogło nas zabraknąć na cudownie krętych trasach stworzonych z myślą o motocyklistach w Alpach Południowych. Widzieliśmy najwyższy ich szczyt – Górę Cooka, a także fiord Milford Sound – uznawany za najpiękniejszy fiord Nowej Zelandii i zarazem ósmy cud świata.

Na trasie zajrzeliśmy także w bardziej zurbanizowane i cywilizowane rejony, aby przekonać się, że mieszkają tu nie tylko Hobbici. Odwiedziliśmy miasto Queenstown uchodzące za światową stolicę adrenaliny, a także Dunedin słynące ze swojego szkockiego charakteru. Dla uczestników spragnionych ponadprzeciętnych wrażeń, przygotowaliśmy dodatkowe atrakcje, takie jak lot śmigłowcem na lodowiec, rafting czy rejs statkiem przez Park Narodowy Fiordland. Działo się i to dużo!

Wieczorem, po dniu pełnym atrakcji, czekał na nas nocleg w komfortowych i klimatycznych hotelach, do tego wyśmienite restauracje serwujące lokalną kuchnię. Każdy mógł odetchnąć i zregenerować siły, aby następnego dnia ruszyć przed siebie.

Po wyprawie wszyscy uczestnicy zgodnie stwierdzili, że była to najlepsza trasa, jaką do tej pory jechali.  Może na kolejną podróż do Nowej Zelandii wybierzecie się razem z nami...? Zachęcamy do obejrzenia pełnej fotorelacji w wyprawy, którą znajdziecie klikając tutaj >>>